IGNACY KRASICKI (1735-1801)
Urodził się w Dubiecku nad Sanem w rodzinie posiadającej tytuł hrabiów.
Był spokrewniony z najświetniejszymi rodami Rzeczypospolitej.
Dzieciństwo spędził otoczony miłością i mądrą opieką najbliższych.
Starannie wykształcony wraz z dwoma braćmi obrał stan duchowny.
Szybko ostaje sekretarzem prymasa i zaprzyjaźnia się z młodym Poniatowskim - przyszłym królem. Od panowania Stanisława Augusta Poniatowskiego rozpocznie się wspaniała kariera duchowna Krasickiego. Kapelan królewski otrzymał rychło biskupstwo warmińskie, tytuł książęcy i godność senatora Rzeczypospolitej. Swą twórczością Krasicki opromieniał panowanie Stanisława Augusta, jednak nie propagował bezpośrednio programu politycznego króla.
Wybitny reprezentant polskiego klasycyzmu zadebiutował strofą - hymnem Święta miłości kochanej ojczyzny. Miał wówczas około czterdziestu lat. Był to więc późny debiut.
Najtrwalszym pomnikiem literackim Oświecenia są Bajki osadzone w europejskiej tradycji gatunku, niedoścignione w swym artystycznym pięknie.
Aktualną obserwację nad światem i naturą człowieka zawarł poeta także w Satyrach.
Klasyk poezji zintelektualizowanej był artystą słowa i wirtuozem dowcipu. Czy klasyk? Poczytajmy a przekonamy się, że ta klasyka jest ponadczasowa… GÓRNA PÓŁKA!!!
„WILCZKI”
Pstry jeden, czarny drugi, a bury najmniejszy,
Trzy wilczki wadziły się, który z nich piękniejszy.
Mówił pierwszy: "Ja rzadki!"
Mówił drugi: "Ja gładki!"
Mówił trzeci: "Ja taki jak i pani matka!"
Trwała zwadka.
Wtem wilczyca nadbiegła,
Gdy w niezgodzie postrzegła:
"Cóż to - rzecze - same w lesie
Wadzicie się!"
Więc one w powieść, jak się rzecz działa.
Gdy wysłuchała:
"Idzie tu wam o skórę - rzekła - miłe dzieci,
Która zdobi, która szpeci.
Nasłuchałam się tego już to razy kilka,
Nie przystoi to na wilka
Wcale.
Ale
Jak będziecie tak w kupie
Dysputować się, głupie,
Wiecie, kto nie zbłądzi?
Oto strzelec was pozwie, a kusznierz osądzi".
„KLATKI”
"Zgodzić przeciwne rzeczy cud, mówią, w naturze.
Wierzę, ale nie u nas. W każdej koniunkturze
My mamy coś nad innych. Rzadkim przywilejem
Obdarzeni, gdzie inni płaczą, my się śmiejem,
Więc gdzie się drudzy śmieją, my płakać gotowi.
Ten przywilej czy sławę, czy hańbę stanowi,
Nie moja rzecz objawiać, a choćbym objawił.
Któż by wierzył? Więc nad tym nie będę się bawił,
Lecz coraz nowe czyniąc do satyr zaciągi,
Na widok dla ciekawych stawię dziwolągi".
- "Cóż to są za straszydła? Cóż to za ród przecie?"
- "Rzadki i oprócz naszych cud prawie na świecie.
Panie Pawle, wchodź waszeć! Patrzcie, jak się dąsa;
Grozi, ręce zaciera, tylko co nie kąsa,
Rwie się. - Trzymać go. - Puścić. - Aż nasz Paweł luby,
A cośmy się od niego spodziewali zguby,
Bądźmy teraz bezpieczni, pan Paweł nas kocha".
- "Skądże takowa dobroć, odmiana tak płocha?"
- "Skryjmy się. Patrzcież teraz, jakie miny stroi,
Niechże się kto z nas wyda, że się śmiałka boi,
Zaraz męstwo przypadnie jakby na powodzie,
Lubią sławę takowi, ale nie o szkodzie.
Wróć waszeć, panie Pawle, a strasz, gdzie się uda.
Cóż to za nowy widok? i jakież to cuda?
Idzie Piotr albo raczej wspaniale się toczy:
Do nóg, do nóg, na pana nie podnoście oczy,
To pan jaśnie wielmożny, jaśnie oświecony,
To pan z panów: u niego mitry i korony,
Berła, laski, infuły, klucze i pieczęci -
Inwentarskie narzędzia. Przesławnej pamięci
Dziady jego, pradziady siedzieli w senacie".
- "Upadam do nóg panu". - "Kłaniam, panie bracie".
- "Pójdźmy stąd! - Lecz ktoś, widzę, do pana przychodzi.
A to co? Pada do nóg jegomość dobrodziej
Pokorny. Któż to sprawił ten cud zbyt widoczny?"
- "Jest to jaśnie wielmożny sędzia tegoroczny.
Pan ma sprawę". - "Rozumiem. A w tym gabinecie
Kto to pisze?" - "To rachmistrz największy na świecie:
On wszystko skalkulował - gospodarz nie lada -
Nowe planty wymyśla, rachuje, układa".
- "Więc bogacz?" - "Więc ubogi". - "Jak to?" - "Patrz, co pisze".
- "Milijon to skarb". - "To dług; on i towarzysze
Nie chcąc na miernym zysku przestawać dość sytnie
Nic nie mają". - "Dlaczego?" - "Bo pragną mieć zbytnie".
- "To święty; pacierz szepcze i w dół spuścił oczy".
- "Pokaż no tylko worek, wnet on tu przyskoczy".
- "Fundusz zrobił; to dzieło bliźniemu usłużne".
- "Ale ukradł trzy części, czwartą dał w jałmużnę".
- "Zamknijmy go na haczyk, bo i nas okradnie.
Jużci ten siedzi, widzę, spokojnie, przykładnie,
Cóż to jest za jegomość?" - "To sławny jurysta".
- "Czy nie z tych, co to z prawnych wybiegów korzysta?
Co to kradną z pandektów?" - "On z nich nic nie kradnie".
- "Dlaczego?" - "Bo ich nie zna; bierze, co napadnie,
Ale bierze po prostu. Krzyczy poza kraty;
Najsławniejszy on w sądzie na prejudykaty,
Na biało sto, na czarno gotów tylo dwoje".
- "Schowajże go do klatki, bo ja się go boję.
A tego jeszcze bardziej. Cóż to za wspaniałość?"
- "Jest to mędrzec, co posiadł wszystką doskonałość
On poprawia, w czym dawne pobłądziły wieki".
- "Skądże jemu ta biegłość?" - "Od gminu daleki,
Nie będzie z nami gadał". - "Niechże i nie gada.
Ale któż z niego mądrość tak wielką wybada?"
- "Nicht". - "Pewnie skryty?" - "Jawny". - "Jakże to?" - "Opowiem
Najprzód trzeba o mędrcach to wiedzieć, albowiem
Nie tacy oni prości, jacy dawniej byli,
Co skarbnice nauki wszystkim otworzyli.
Nasi kryją, a w ścisłym rzecz trzymając karbie,
Nic nie dają". - "Dlaczego?" - "Bo nie masz nic w skarbie"
- "A to kto? - "To człek wielki". - "Pewnie bitwy zwodził?"
- "Nie". - "Pewnie wielu zawziętych pogodził?"
- "Nie". - "Pewnie nędznym w przygodzie usłużył?"
- "Nie". - "Pewnie w pismach wiele pracy użył?"
- "Nie". - "Pewnie skarby dla kraju wydostał?"
- "Dał na druk i w przemowie wielkim człekiem został!"
- "A ten zaś?" - "To jest autor". - "O czym pisał" - "O tym,
Jak się to trzeba rządzić!" - "Cóż się stało potem?"
- "Oto, aby się swemu krajowi przysłużył,
Pisał o gospodarstwie, a sam się zadłużył".
- "Dobrze mu tak, trzeba tych ichmościów oduczyć".
- "Ten nic prawa nie umiał, a chciał się go uczyć.
Więc aby skarb nauki dla siebie wydostał,
Znalazł sposób". - "A jaki? - "Oto sędzią został.
Ten nic nie miał a dobra za milijon kupił".
- "Pewnie znalazł pieniądze?" - "Nie znalazł". - "Więc złupił?"
- "Nie złupił". - "Pewnie okradł?" - "Nie okradł". - "Sfrymarczył?"
- "I to nie". - "Jakże kupnu takiemu wystarczył?"
- "Ugodził się z dziedzicem, co już prawie żebrał".
- "A to jak?" - "Ten nic nie dał, tamten nie odebrał"
- "Ten zbyt kochał ojczyznę". - "Statuę wystawić!"
- "Godzien by, gdyby zbytek w dobrym można sławić,
Służył ojczyźnie prawie całym swoim życiem,
A chcąc się plennych darów podsycić użyciem,
Wiedząc, że pani dobra, ale mniej ostrożna,
Kradł ją, a kradł tak dobrze, jak tylko kraść można".
- "Alboż kocha, kto kradnie?" - "Pytaj jegomości.
Insi kradli dla zysku, on ją kradł z miłości.
Brał, bo szacowne dary, gdy kochamy dawcę,
Brał, bo wiedział, że względy ma na prawodawcę,
Brał dlatego, ażeby mniej godni, nie brali,
Brał, aby się do usług drudzy zachęcali,
Brał, bo to honor pana, gdy sługa bogaty,
Brat, bo daje". - "Wiedziałże, jakie jej intraty?"
- "Jużci wiedział, kiedy kradł". - "Mało klatka za to!"
- "Ci dalsi słuszną teraz cieszą się zapłatą!"
- "Którzyż to?" - "Słyszysz dalej, jak pełno hałasu?"
- "Bądź zdrów, klatek aż nadto, a ja nie mam czasu"
Komentarze