„The Lighthouse” to drugi pełnometrażowy film jednego z najciekawszych reżyserów młodego pokolenia Roberta Eggersa. Eggers po raz kolejny udowadnia, że ma własny wyrazisty i fascynujący styl, a poza sprecyzowaną wizją artystyczną dysponuje ogromnym talentem i wyśmienitym warsztatem. I tak jak „The Witch: A New-England Folktale” był filmem o kobiecości, tak „The Lighthouse” można nazwać filmem o męskości. To film o dwóch mężczyznach, którzy zostają latarnikami na małej wysepce położonej daleko od lądu. Starszy i doświadczony Tom (grany przez Willema Dafoe), który nadużywa alkoholu jest hardy i rygorystyczny. Szybko zaczyna się panoszyć i zrzucać wszystkie obowiązki na barki młodszego towarzysza. Ephraim (Robert Pattison) jest z pozoru otwarty i pokorny, z czasem jednak narasta w nim wściekłość i poczucie krzywdy. Obaj mają swoje sekrety, które nasilają się w miarę pobytu na wyspie i obaj topią demony przeszłości w ogromnych ilościach alkoholu. Picie, wielodniowa izolacja, narastające poczucie samotności i absurdalności pewnych wydarzeń sprawia, że w bohaterach narasta wściekłość i ujawniają się najgorsze cechy. Film jest niezwykle mroczny i klimatyczny. Czarno-biała klisza i niespotykany, nawiązujący do europejskiego kina lat 20. XX wieku format 19:16, zapisany na 35-milimetrowej taśmie, a do tego hipnotyzujące opracowanie muzyczne i dźwiękowe – to wszystko sprawia, że film jest wyjątkowy na tle współczesnej popkulturowej papki. Niedoświetlone ujęcia, statyczne sceny oraz ciasne, klaustrofobiczne kadry budują niezwykłą bliskość pomiędzy widzem, a bohaterami. Momenty surrealistyczne, na krawędzi snu i jawy wciągają nas bez reszty i powodują, że sami odczuwamy niezwykle silne emocje. Wzmagają to ujęcia rozdrgane, poszarpane, ale przede wszystkim specyficznie nadekspresyjna gra aktorów, która wzmacnia efekt kina przedwojennego. I ta gra jest majstersztykiem na najwyższym poziomie. Dafoe jest po prostu wybitny! Jego charyzma, bogaty warsztat, dzięki któremu w ułamku sekundy przeskakuje od emocji do emocji lub do wyzutej z emocji maski sprawiają, że nie można od niego oderwać wzroku. Pattison zdecydowanie nie ustępuje starszemu koledze ani na krok. Scenariusz, w którym jego postać wyraźnie się przeobraża pozwala mu pokazać pełnię klasy i umiejętności. Jest zabawny, zaskakujący, przerażający, a gdy popada w szaleństwo wciąga nas ze sobą. Po tej roli nikt nie może mieć już wątpliwości, że jest genialnym aktorem, który potrzebuje tylko dobrego scenariusza by pokazać gigantyczny wachlarz umiejętności. Ostrzegam, że „The Lighthouse” nie spodoba się każdemu. Ten film to surrealistyczny eksperyment, czerpiący pełnymi garściami z legend i mitów, pozostawiający nas z większą ilością pytań niż odpowiedzi. Studium samotności, odwiecznej grozy, popadania w szaleństwo – produkcja zdecydowanie bezkompromisowa. Powtarzając za Nietzschem: kiedy spoglądasz w otchłań ona również patrzy na ciebie. Dla mnie ona już zawsze będzie miała twarz Pattisona i Dafoe.
https://player.pl/playerplus/filmy-online/the-lighthouse,176848
Komentarze