ZAZ to nie fabryka z czasów USSR, ale pseudonim Isabelle Geffroy, która 1 maja zaśpiewa sobie „40 lat minęło..” . ZAZ kocha się za idealne połączenie klasycznej francuskiej maniery z rozbrajającą lekkością łączoną z młodzieńczą fantazją, która wodzi po nieznanych ścieżkach. Piosenki ZAZ brzmią bowiem fantastycznie w jazowej, jak i rockowej aranżacji, a fani reagują na koncertach równie żywiołowo. Dla porównania proponuję obie wersje.
I marzę, żeby wylądować na koncercie ZAZ z takim Volbeat lub Wolfem Hoffmanem z Accept, ale byłby czad.
Komentarze