Filmy Noégo zaliczane są do Nowej Ekstremy – nurtu, jaki wykształcił się w kinematografii francuskiej. Noé jest artystą bezkompromisowym a jego filmy są zawsze bardzo szokujące, dla wielu widzów nawet traumatyczne. Z przedstawianej przez niego niezbyt przyjemnej rzeczywistości, nawet jeśli obrazuje ją w fascynującej i hipnotyzującej estetyce, nie można uciec. Kto widział jego filmy, ten wie, że wielu scen trudno pozbyć się z głowy. Niemniej jednak Gaspar szokuje nie dla samego szokowania, lecz by pokazać, że człowiek to suma popędów i pierwotnych instynktów, których nie są w stanie zanegować żadne reguły społeczne. Jednocześnie Noé wierzy w swoich bohaterów i wierzy w inteligencję swoich widzów.
W „Climaxie” Noé przedstawia autorską interpretację prawdziwej historii o grupie tanecznej, która spotyka się w opuszczonej szkole, aby przeprowadzić próby. Wystarczyło, że na warsztatach ktoś dodał LSD do sangrii, a powstała z tego najbardziej przerażająca impreza w dziejach – obnażająca sadyzm i żądze ludzi, którzy jeszcze przed godziną kurtuazyjnie wymieniali się uśmiechami. "Climax" to film o tym, jak usypiamy nasz mózg. Najlepsze pary, przyjaciele, nie potrafią odnaleźć się w tej sytuacji. Alkohol zrobił z nich ekstremalnie głupich ludzi. Kiedy umysł śpi, ciało zaczyna wrzeszczeć. Liczą się tylko impreza i zachcianki, jakie pod ich wpływem powstają. Oczywiście to nie jest film tylko o imprezach i alkoholu. On posłużył tu tylko za przykład, by ukazać ukryte głęboko w człowieku popędy u traumy. A jednocześnie historia o kondycji Europy i społeczeństwa; czasów, w których rozgrywa się akcja. Przede wszystkim jest to kino artystyczne, pełne sztuki w sztuce. Zdjęcia po prostu zapierają dech w piersiach i zapewnią wam wizualną ucztę. Muzyka, światło, ruchy tancerzy, interakcje między nimi – wszystko to sprawia, że film cały czas hipnotyzuje. Najwyraźniej przemawia tu taniec, zwłaszcza podczas pierwszych scen, kiedy cała obsada dostaje szansę na zaprezentowanie swoich gimnastycznych popisów na parkiecie. Oszałamiające sceny z próby porażają perfekcją. Zarówno te zbiorowe, jak i popisy solowe, to prawdziwa uczta dla fanów hiphopowego tańca. Może wydać się to niewiarygodne, ale zdjęcia do filmu trwały zaledwie15 dni. Wiele scen było improwizowanych na planie, podobnie jak ruchy kamerą. A jedynym limitem reżysera był czas i budżet.
Komentarze