Kto nie zna legendy o Wilhelmie Tellu, wybornym łuczniku, który, zmuszony strzelać do jabłka ustawionego na głowie syna, trafił celnie!? Ale mało kto zna samą operę, bardzo rzadko wystawianą, bo trudną wykonawczo. „Wilhelm Tell”to śmiertelnie poważna tzw. opera heroiczna, pozbawiona jakichkolwiek wątków komediowych. Tytułową postacią jest bohater narodowy Szwajcarii – żyjący w XIV wieku łucznik, który doprowadził do zakończonego sukcesem powstania przeciwko okupującym jego kraj Austriakom. Poświęcone mu dzieło sceniczne skomponował w 1829 r. Gioacchino Rossini, włoski kompozytor, którego dziś cenimy przede wszystkim jako twórcę oper komicznych. „Wilhelma Tella” napisał na zamówienie Opery Paryskiej, do francuskiego libretta, w zupełnie dla siebie nowym stylu (jak się okazało, była to ostatnia jego opera), dzieło zaś – jak na operę przystało – poprzedził orkiestrowym wstępem, zwanym uwerturą, która z czasem zyskała ogromną popularność (wydaje się, że nawet większą niż sama opera) i odkleiwszy się od scenicznej całości, rozpoczęła samodzielny żywot koncertowy. W pracę nad librettem zaangażowanych było kilku autorów, wśród nich sam kompozytor. Głownie jednak Victor-Joseph Étienne de Jouy i Hippolyte-Louis-Florent Bis. Wszyscy oni w zasadniczym zrębie akcji podążyli za znanym dramatem Schillera z 1804 r.
Prapremiera dzieła miała miejsce 3 sierpnia 1829 w operze Le Peletier w Paryżu.
Komentarze