Heinrich Hoffmann
„Złota różdżka"
O chłopczyku co miał zwyczaj ssać palec
„Ja wychodzę do medyka”.
Rzekła mama do chłopczyka.
„Sprawujże się tu przykładnie,
Nie ssij palców… bo nieładnie.
Bo kto palce w buzię tłoczy,
Zaraz krawiec doń wyskoczy
Z nożycami, zły okrutnie…
I paluszki niemi utnie!”.
Chłopiec przyrzekł słuchać mamy,
Lecz nie wyszła jeszcze z bramy…
A już nieposłuszny malec…
Myk do buzi duży palec!
Wtem ktoś z trzaskiem drzwi otwiera…
Wpada krawiec, jak pantera!
I do chłopca skoczy żwawo.
Nożycami w lewo… w prawo.
Uciął palec jeden, drugi…
Aż krew trysła we dwie strugi.
Chłopiec w krzyk, a krawiec rzecze:
„Tak z nieposłuszeństwa leczę!”
Wraca mama.
Aj!
Wstyd!
Bieda!
Ale już nic rada…
nie da!
Szlocha chłopiec… żal niebodze…
A paluszki?!
A paluszki?!!
A paluszki?!!!
************************
A paluszki na podłodze…
Komentarze