Zasadniczo powinienem rozpocząć ten cykl od koncertu … Davida Gilmoura’ a. Dlaczego? Bo jest moim gitarzystą wszechczasów i pozwólcie, że nie będę uzasadniał. Niech wystarczy krótkie:, bo tak.
Dziś zaskoczę. Mam nadzieję. Początkowo szukałem dobrego video z JM Jarre’a z Chin, potem pomyślałem może Tangerine Dream, przebił ich Klaus Schulze i na koniec wybór padł na Elektrownię, czyli Kraftwerk.
Jeszcze nikt mi o tym nie napisał, ale tak czuję, że za bardzo grzebię po archiwach. A skoro w tym tygodniu dostałem nowiutką płytę do zrecenzowania, więc Państwa zapraszam na koncert sprzed dwóch lat. DUA LIPA z Tomorrowland Belgium.
Skoro już zacząłem wątek polskich koncertów, których nie miałem szansy obejrzeć na żywo, ale dzięki Internetowi mogłem nadrobić tę zaległości, to dziś chciałbym wspomnieć znakomitego multiinstrumentalistę, wokalistę, kompozytora, a przede wszystkim wspaniałego człowieka – Zbigniewa Wodeckiego.
Właściwie powinni się nazywać Ian Anderson, ale zaczynając 57 lat temu nikt nie zakładał, że będzie to band szalonego multiinstrumentalisty, wokalisty, ale kompozytor oraz autor tekstów. Zaczynali od bluesa, poprzez hard rock, przez rock progresywny, ale każda odsłona zawsze czerpała z angielskiego folkloru, czy to w formie muzycznej, scenicznej oraz tekstowej.
Dotąd zapraszałem Państwa w różne zaułki ziemi, goniąc za wielkimi nazwiskami. Dziś zapraszam do Polski, na koncert zespołu niezwykłego. Raz, dwa, trzy…
Choć wytrwali z sobą ledwie 9 lat, to wystarczyło by nagrać 5 legendarnych albumów. Basista, perkusista i gitarzysta. Nie nazwałbym ich wielkimi wirtuozami, ale bez wątpienia zasługują na miano wrażliwców.
Ludzie piszą i pytają… kiedy wreszcie … . A ja wciąż odpowiadam, że co prawda jeszcze nie zapraszałem do Birminghan, ale tam gdzie nie byłem, a cieszę, że można te wydarzenia obejrzeć w sieci, tam naprawdę chciałbym być. A że rozrzut tego znaczny? To dziś będzie znów po bandzie.
To jedno z wyczekiwanych od lat przeze mnie wydarzeń, ale nie kupiłem na nie bilety bo dwa pierwsze koncerty Celin Dion w Polsce wypadały dokładnie w pierwszy i trzeci dzień święta Łukowa. Koncerty wciąż są nie odwołane, ale nie tylko moim zdaniem stoją pod gigantycznym znakiem zapytania.
Nie wiem za co bardziej lubię Gary Moore’a. Za lata siedemdziesiąte gdzie grał w legendarnym Colloseum? Czy za solowo w koncertowej Paryżance? Czy za 4 wymiatające hardrockowe albumy począwszy od Victims of the Future, czy też za ucieczkę w bluesa w latach 90 tych? A może za irlandzką zadziorność, która zostawiła na twarzy szramę, a może wyłącznie za niezrównany gitarowe kawalkady, riffy, solówki …
Przejdź do kategorii