Każdy słyszał o prekursorze animacji i twórcy znanego studia Walterze Disneyu. A ilu z was wiedziało, że pierwsze animacje tworzył nasz rodak – Władysław Starewicz? Pierwszy polski animator i jeden z pierwszych w świecie twórców animacji, genialny eksperymentator, specjalista od nowatorskich efektów specjalnych i pasjonat entomologii, od której zaczęła się jego wspaniała przygoda z filmem animowanym. Autor kilkudziesięciu oryginalnych, niezwykle kunsztownych i nowatorskich technicznie lalkowych animacji poklatkowych, które przyniosły mu rozgłos i sukces, a także zapewniły trwałe miejsce w historii światowej animacji.
Ojcem Władysława był Aleksander Starewicz mieszkający w Sumiliszkach niedaleko Kiejdan, a matką Antonina Legęcka z Kowna. Oboje rodzice pochodzili z polskiej szlachty. Ojciec po powstaniu styczniowym ukrywał się na Litwie. Po śmierci matki czteroletni Władysław został oddany na wychowanie do babki mieszkającej w Kownie, gdzie spędził dzieciństwo i młodość. Już w swoich wczesnych rysunkach zdradzał spore talenty plastyczne, fotografował, interesował się nowinką, jaką była wówczas kinematografia, a także przyrodą, w szczególności zaś owadami, które namiętnie kolekcjonował. Połączenie tego ostatniego zainteresowania z niezwykłą pomysłowością i talentem przyszłego reżysera zaowocowało powstaniem w 1910 roku, w domowej pracowni w Kownie, jego pierwszego filmu animowanego "Walka żuków". Bohaterami były spreparowane żuki jelonki, które artysta na nowo ożywił. Przy pomocy drucików przymocował ponownie ich kończyny, ubrał w kostiumy rycerzy, a następnie poruszał, utrwalając, klatka po klatce, kolejne fazy ruchu. W ten sposób wynalazł technikę filmu animowanego, odkrytą już nieco wcześniej również przez twórców we Francji czy USA, a także zrealizował jedną z pierwszych na świecie lalkową animację.
Kiedy próbowałem sfilmować walkę żywych żuków jelonków o samicę, okazało się, że po zapaleniu reflektorów zamierały one w bezruchu – wspominał po latach Starewicz. - Wpadłem, więc na pomysł, aby uśpić moich rycerzy. Oddzieliłem ich kończyny i rogi od tułowia, potem z powrotem umieściłem je na właściwym miejscu przy pomocy cieniutkich drucików. Tak spreparowane lalki z uśpionych żuków ubrałem w kostiumy, buty z cholewami, dałem do ręki rapiery – wspominał twórca. Walkę samców o siedzącą samicę filmował Starewicz na tle stylizowanej dekoracji, dzieląc ruch na poszczególne fazy i wykonując zdjęcia klatka po klatce. Po obejrzeniu na ekranie wywołanych zdjęć miał zawołać: - Ruszają się, ruszają jak żywe! Co za fantastyczne tworzywo, zdolne kreować cuda! W ten sposób powstały pierwsze lalkowe filmy animowane na świecie: "Walka żuków" (1910) i "Piękna Lukanida" (1912), która przywołuje wojnę trojańską i postaci Heleny i Parysa.
Premiera "Pięknej Lukanidy" odbyła się 26 marca 1912 roku. Film zachwycił publiczność i recenzentów, którzy czegoś podobnego na ekranie jeszcze nie widzieli. Technika animacji owadów "jak żywych" zakrawała wówczas na magię. Część publiczności podejrzewała, że ogląda wytresowane żuki. W tym właśnie roku, na zaproszenie znanego moskiewskiego producenta Chanżonkowa, uzdolniony młody reżyser wraz z żoną Anną przeprowadził się do Moskwy, by przez dwa lata pracować w studiu producenta. Powstają wówczas jego kolejne filmy animowane, w których uwidacznia się mistrzostwo techniczne Starewicza, jak między innymi "Boże Narodzenie w lesie".
Warto wspomnieć też o sukcesie "Konika polnego i mrówki", adaptacji bajki Iwana Kryłowa, który dzięki rekordowej liczbie 140 kopii mogli obejrzeć widzowie w całej Europie i Ameryce - jedną z kopii w srebrnym pudełku producent podarował następcy tronu rosyjskiego Aleksemu Nikołajewiczowi Romanowowi.
W latach 1912–1913 Starewicz próbował także sił w filmie rysunkowym, a od 1913 roku realizował filmy aktorskie najpierw dla Chanżonkowa, później w założonej przez siebie wytwórni dla innych producentów. W wielu z nich stosował efekty poklatkowe i triki własnego pomysłu. Realizował też antywojenne, antyniemieckie filmy propagandowe, animowane. Zrobił fantastyczną karykaturę Cesarza Wilhelma II. Sportretował go w mistrzowskim filmie "Syn Marsa".
Po wybuchu rewolucji październikowej Starewicz przeniósł się wraz z rodziną na Krym (gdzie nadal realizował filmy), a stamtąd, obawiając się Armii Czerwonej, przez Włochy przedostał się do Francji. Tam pracował początkowo jako operator przy filmach rosyjskich dysydentów, ale szybko powrócił do filmu lalkowego. W 1925 roku założył własne studio w Fontenay-sous-Bois, gdzie mieszkał do śmierci. Do końca pracował po swojemu, realizując filmy w domowym studiu razem z żoną i córką.
Komentarze